
W Stanach da się zrobić zakupy nie opuszczając Facebooka czy Instagrama – kwestia czasu, gdy podobnie będzie u nas. Jak to się ma do polskiego prawa, jakie to obowiązki?
Typowo bez udziału mediów społecznościowych mamy dość prosto – relację dostawcy z odbiorcą. Dziś opowiem Ci, co się prawnie dzieje, jak nagle dostawców jest dwóch – kanał social media i „tego prawdziwego”.
Jak jest w USA
Oczywiście – prościej, jak zwykle. Minimum ingerencji ustawodawcy powoduje, że wszystkie możliwe relacje mogą zostać poukładane „po swojemu”, bez oglądania się na ustawy i tym podobne. Każda z relacji dość dokładnie opisana jest w którymś z dokumentów:
– portal i usługodawcę łączy Commerce Product Merchant Agreement i Customer Support Policy;
– usługodawcę i usługobiorcę łączy Sales Policy: Delivery, Return and Dispute Policy Between You and Merchant;
– usługobiorcę i portal łączy Sales Policy: 2. Buy Button Policy Between You and Facebook.
Czemu u nas trudniej?
Bo mamy liczne przepisy, które tej sytuacji dotyczą – i to na dodatek na różnych „poziomach” typu krajowy i unijny. Zatem podobnie jak w przypadku regulaminów konkursów na portalu – wrażenie, że wystarczy spełnić wymagania „fejsowe” z powodu wkraczania innych przepisów będzie mylne.
Przepisów z tej materii jest mnóstwo. Na koniec jako zadanie z gwiazdką dla chętnych wrzucam kursywą wyliczankę.
Gdzie przepisy się zderzą
Jeśli chodzi o potencjalne pola do starcia między kształtem regulacji portalu dotyczących na razie USA, to nasuwają się głownie te poniżej:
1. Mediacja – kto z kim i kto będzie mediował?
2. Wykorzystanie danych osobowych z transakcji – zwłaszcza w kontekście wchodzącego RODO.
3. O czym powinien poinformować sprzedawca – listy z przepisów i z fb/USA zapewne nie będą się idealnie pokrywać.
4. Kto odpowiada za wady produktu – sprzedawca czy portal?
5. Dozwolone produkty – pewnie słyszałeś, że w USA nie można kupić Kinder niespodzianki, ale można broń 😉 No to podobnie może być i w drugą stronę. To, jakie produkty są zakazane jest polem do popisu dla prawników.
6. No i finalnie granice ingerencji – to znaczy na ile portal może się wtrącać (i na ile chce) w naruszenie postanowień wiążącego dwie pozostałe strony regulaminu.
Czyli jest przy czym kręcić i kombinować.
Mam nadzieję, że ten wpis zasygnalizował Ci potencjalne problemy i okazał się pożyteczny. Jeśli chciałbyś mi pomóc w przeprowadzeniu z tych kwestii wystąpienia na ciekawej konferencji, proszę Cię o głos na mnie tutaj. Będę bardzo wdzięczny.
Chciałem jeszcze przed końcową wyliczanką dla chętnych dodać, że uczestnicząc w Ogólnopolskiej Konferencji Prawo Mediów Społecznościowych (tu moja relacja) miałem okazję wysłuchać świetnego wystąpienia Kingi Gałki, której prelekcja była nagrodą za najlepszy abstrakt. Dziękuję Kindze za inspirację do poruszenia tego tematu oraz wsparcie merytoryczne przy tym wpisie.