
Czas na kolejny odcinek serii, w której poznajemy pytania prawne, jakie zadali mi ludzie znani z działalności w Internecie. Skoro oni je zadali – pewnie równie dobrze mogą dotyczyć też Ciebie.
Eliza to blogerka, którą obserwuję praktycznie od zawsze – nawet w czasach, gdy pisała o modzie kobiecej jako Fashionelka 😉 Po prostu lubiłem śledzić jej relację na przykład ze współprac z Tomkiem Tomczykiem i Matyldą Kozakiewicz. Choć może nie jestem na pierwszy rzut oka w jej targecie – szczerze polecam zaglądać na elizawydrych.pl 🙂
A co do prawa — polecono mnie Elizie i zwróciła się z tematem dotyczącym dystrybucji e-booków. Ostatecznie zresztą nasza rozmowa znalazła się w jej e-booku właśnie. Głównie chodziło o to, jak wygląda prawnie sprzedawanie przez internet e-booków – zwłaszcza jakie są ryzyka i wymagania prawne. Oddam jej głos 🙂
Tworząc kompendium o wydawaniu e-booków kluczowe było dla mnie zapoznanie odbiorców z prawnymi aspektami wydania e-booka. One dla większości są czarną magią, a znajomość pewnych kwestii jest przecież kluczowa.
Interesowała mnie przede wszystkim kwestia regulaminu w sklepie, zapisów, które są absolutnie konieczne. Ważne było dla mnie to, jak prawo ma się do “pożyczania” e-booka innym. Kiedy to jest legalne i zgodne z prawem, a kiedy nie. Co grozi za rozpowszechnianie i odsprzedawanie e-booka.
Za kluczowy aspekt uznałam też prawo odstąpienia od umowy. Wielu twórców nie ma o tym pojęcia, zgadza się na zwroty, by uniknąć nieprzyjemności. Sama dostawałam maile od klientów, którzy po przeczytaniu e-booka nagle się rozmyślili i żądali zwrotu.
Zaczniemy od końca. Tak „normalnie” jak ktoś coś nie będąc firmą kupuje „poza lokalem przedsiębiorstwa” — czyli na przykład przez neta czy za namową telemarketera — to ma prawo się rozmyślić. Nie musi podawać żadnego powodu i nikt nie będzie tego powodu weryfikował — zmienił zdanie i tyle. To się nazywa prawo do odstąpienia i mamy na to czternaście dni.
Ale są sytuacje, że gdybyśmy skorzystali z tego prawa, to byłoby bez sensu. Na przykład jedzenie by się zepsuło jeżdżąc w obie strony. Albo strzykawka jest nic niewarta po użyciu. Czy z innej beczki — zamawiam sobie poduszkę z moim zdjęciem i chcę oddać — a po co ona komuś innemu? Jestem realistą, nikt jej nie kupi 😉
I dla ebooków też mamy tego rodzaju wyjątek — bo inaczej ktoś by sobie przeczytał w te 2 tygodnie i „oddał” i chciał z powrotem kasy. Znaleźć go można w ustawie o prawach konsumenta, konkretnie art. 38 i jego pkt 13) – brzmi to może nie za przejrzyście:
Prawo odstąpienia od umowy zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa lub na odległość nie przysługuje konsumentowi w odniesieniu do umów:
13) o dostarczanie treści cyfrowych, które nie są zapisane na nośniku materialnym, jeżeli spełnianie świadczenia rozpoczęło się za wyraźną zgodą konsumenta przed upływem terminu do odstąpienia od umowy i po poinformowaniu go przez przedsiębiorcę o utracie prawa odstąpienia od umowy.
Bardziej jasne będzie czytane „od tyłu”, jako taki biały wiersz 😀
jeżeli
ktoś dostał ebooka przed upływem terminu odstąpienia 14 dni
i jeżeli poinformowano go o braku tego prawa,
to
ponieważ to jest treść cyfrowa niezapisana na nośniku materialnym
prawo odstąpienia nie przysługuje
Jaśniej, nie? O tym braku prawa do odstąpienia lepiej będzie od razu poinformować – po co ktoś ma mieć pretensje, że nie wskazałeś mu info dostępnego w ustawie i „on nie wiedział”.

Dzielenie się
To prawda, że istnieje tak zwany dozwolony użytek osobisty – w jego ramach pojedyncze egzemplarze utworu można wykorzystywać w kręgu osób w związku osobistym (w szczególności rodzinnym czy towarzyskim). Czyli jeśli ktoś mieszka z tatą, no to bez przesady – może mu pożyczyć książkę czy płytę.
Ale! To absolutnie nie znaczy, że ta działalność może się zanadto rozkręcić. Niepodpisywanie autorów, wrzucanie e-booków na Chomikuj, rozdawanie wszystkim facebookowym znajomym czy robienie autorowi konkurencji i utrudnianie zarobienia (choćby zasięgów) na e-booku – to już przesada. Granica przebiega oczywiście przez prawnicze #codozasadytozależy – natomiast za naruszanie praw autorskich można ponieść odpowiedzialność finansową.
A jakie wątki warto poruszyć w Regulaminie?
To oczywiście temat rzeka. Warto uwzględnić charakterystykę sprzedawanych przez nas produktów, metodę i koszty „dostawy” (np. opłaty PayPal), a także po prostu informacje o sobie i tym, jakie dane będziemy przetwarzali. I po co, jak długo itp. A z rzeczy często zapominanych — zapis o unijnej platformie ODR służącej do polubownego rozwiązywania konfliktów – piszę o nim więcej tutaj:
http://Obowiązek,%20którego%20pewnie%20nie%20spełniasz%20w%20regulaminie%20sklepuPodobało się? To zapraszam do poprzedniej części! 🙂