Osoby decydujące się na stworzenie startupu niejednokrotnie koncentrując się na specjalistycznej części swej pracy zaniedbują jej stronę formalno-biznesową. Powoduje to wpadanie w pułapki prawne, których można było uniknąć posiadając wcześniejszą świadomość ich istnienia.

Pierwsze ryzyka pojawiają się już na samym początku działalności projektu, a dotyczą wzajemnych relacji między jego twórcami. Konieczne jest bowiem jednoznaczne określenie czego oczekuje każdy z pomysłodawców i co w zamian do niego wnosi. W przeciwnym wypadku idea może zostać storpedowana już na etapie ewentualnego rozstania twórców, czy nawet konfliktu dotychczasowych partnerów. Stąd konieczne jest w pierwszej kolejności jakiekolwiek prawne sformalizowanie ich zadań – można tego dokonać przez założenie spółki i określenie w jej statucie lub umowie, a także po prostu poprzez umowę zawartą bezpośrednio między twórcami startupu. Innym przydatnym rozwiązaniem jest także regulamin startupu. Do jego posiadania tak czy inaczej będą prawnie zobowiązane podmioty prowadzące działalność zarobkową i zarazem świadczące usługi drogą elektroniczną. Natomiast jego brak jest częstym błędem – podobnie jak zaniedbanie przepisów związanych z zawieraniem umów na odległość z podmiotami niebędącymi przedsiębiorcami, a więc z konsumentami. Nie można także zaniedbać materii bezpieczeństwa danych osobowych klientów oraz kontrahentów startupu.

Przy tworzeniu regulaminu koniecznym jest uwzględnienie faktu, że treść przepisów zarówno nakłada bardzo precyzyjne obowiązki w zakresie tego, co winno się w nim znaleźć, jak i z drugiej strony wyraźnie zakazuje umieszczania w nim określonych sformułowań. W pierwszym przypadku nie można bowiem pominąć tak zwanych klauzul obligatoryjnych – są to konieczność uwzględnienia w regulaminie między innymi nazwy czy siedziby firmy. Z kolei pewnym przeciwieństwem wspomnianych klauzul są klauzul abuzywne, to znaczy takie, których treści nie powinniśmy w Regulaminie zamieszczać, gdyż grozi to ich bezprawnością. Ich katalog znajduje się zarówno w Kodeksie Cywilnym (art. 385[3]), jak i nieustannie rozszerza się na stronie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Wracając do wzajemnych relacji między twórcami nowego projektu, zwrócić należy również uwagę na formę działalności, pod jaką finalnie prowadzony będzie startup. Jego sformalizowanie musi bowiem nastąpić prędzej czy później ze względu na konieczność pozyskiwania inwestorów, klientów itp. Najkorzystniejszą i najczęściej w praktyce stosowaną opcją jest spółka z ograniczoną odpowiedzialnością – jej zaletami są niski początkowy wkład własny oraz możliwość wygodnego rozbudowania o kolejnych wspólników z kolejnymi udziałami, co sprzyja dodawaniu do projektu inwestorów. Ponadto w przeciwieństwie do tzw. spółek osobowych (to jest jawnej, komandytowej i komandytowo-akcyjnej, partnerska ze względu na swą specyfikę nie wchodzi w grę) wspólnicy za długi spółki nie będą odpowiadać całym swoim majątkiem. Minusem rozwiązania może natomiast być podwójne opodatkowanie zysków, najpierw całego dochodu spółki następnie wypłacanych ze spółki dywidend.

Zarówno w zakresie relacji między wspólnikami, jak i ewentualnie w dalszym toku działalności pracownikami startupu, wskazać należy na konieczność zawarcia z nimi umów dotyczących zakazu działalności konkurencyjnej, a także umów o poufności (znanych również jako NDA – non-disclosure agreement). Możliwe jest również „wplecenie” ich w umowy z pracownikami i wolontariuszami, które to oczywiście same w sobie stanowią kolejną okazję do błędów prawnych. Natomiast w celu uniknięcia naruszeń naszych idei przez osoby spoza struktury startupu należy zadbać o maksymalne zabezpieczenie w zakresie praw autorskich. Chodzi zarówno o materie patentowe, jak w przypadku tworzenia leków czy wynalazków, jak również zastrzeżenie elementów odróżniających produkt od konkurencyjnych, czyli znaków towarowych. Ze względu na stopień skomplikowania oraz konieczność skorzystania z pomocy prawników i rzeczników patentowych niestety jest to jeden z najczęściej zaniedbywanych etapów profesjonalizacji startupu.

Innym momentem, w którym występuje spore ryzyko popełnienia prawnego błędu przez startupy jest zawieranie umowy z inwestorem. W sposób jednoznaczny pomimo wspólnej woli osiągnięcia sukcesu w pewien sposób ścierają się tu bowiem interesy osób zaangażowanych w projekt emocjonalnie oraz dążących do spieniężenia go w celu odzyskania z nawiązką włożonych funduszy. Warto zwracać uwagę zwłaszcza na postanowienia dotyczące rozstawania się, wycofania inwestora oraz jego roli przykładowo w radzie nadzorczej spółki. Naturalnie nie wolno zapominać o zadbaniu o kwestie poufności także w relacjach z inwestorem. Ponadto wspomnieć należy występujące w przypadku części projektów umowy z dostawcami produktów czy podzespołów.

Oczywiście każdy startup ze względu na swą specyfikę może napotkać również liczne inne „niebezpieczeństwa” – mogą to przykładowo być kwestie wzajemnej wymiany towarów w Unii Europejskiej, zezwolenia na dystrybucję alkoholu, sprawozdania z wytwarzanych odpadów czy windykacja. Nie można pomijać także ewentualnego wejścia na giełdę. Zasygnalizowane powyżej pułapki, jakich spodziewać się mogą startupowcy w każdej sytuacji wymagają oczywiście szczegółowego omówienia z fachowcem, jednakże powyższe ich wymienienie stanowić winno pewną pulę ostrzeżeń na punkty prawnie zapalne w tym procesie.

W oryginale teskt pojawił się 29.07.2016 na http://www.prawnik.pl/prawo/prawo-w-praktyce/artykuly/885697,prawne-aspekty-dzialania-startupow.html