Pani Edyta wyraziła niezadowolenie z tego, że bez konsultacji jej wokal przewija się przez cały hipohopowy utwór „Candy”. Odzew, jaki ją spotkał, najlepiej świadczy o małym zrozumieniu Polaków dla tematu praw autorskich — dlatego wytłumaczę tutaj wszystko po kolei.

(zdjęcie tytułowe — Wojtek Dobrogojski/rockmetal.pl / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5))

Najpierw posłuchajmy piosenek. Pierwszą znasz — to duet Edyty Bartosiewicz i Krzysztofa Krawczyka w utworze „Trudno tak”. Teoretycznie jest Ci zapewne znany i nie musiałbym go tu wstawiać, ale chcę zwrócić Twoją uwagę na „mruczankę” Edyty w 2:20. Specjalnie linkuję od razu do tego miejsca:

Aby używać odtwarzacza, niezbędne jest wyrażenie zgody na przechowywanie plików cookies powiązanych z usługami odtwarzaczy. Szczegóły: polityka prywatności.
Tak, zgadzam się.

No i teraz odpalamy utwór, w którym ekipa w składzie Berner & B-Real ft. Rick Ross skorzystała z kręcącej się w kółko tej mruczanki w roli podkładu.

https://www.youtube.com/watch?v=ZsL_mVuMll4

No, to zaczerpnięcie mamy ewidentne, muzykę przesłuchaną, teraz prawo. Pani Edyta pokazała w tym poście, że nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw — ja później z kolei w tym poście odniosłem się do tego, z jakim spotkała się odzewem. Ten wpis to jego rozbudowanie.

Dlaczego „znawcy” gadają pierdoły?

Zrobimy w to myślnikach — „przybliżony cytat znawcy” i moja odpowiedź. Lecimy!

– „Krzysiu Krawczyk mówił, że się cieszy z użycia do piosenki” – fajnie, ale to nie Krzysia głos w niej jest.

– „Przecież hiphop polega na samplowaniu, jak inaczej mieliby to zrobić” – tak jak się to porządnie robi, czyli:

albo artystycznie przerabiając sampel w ten sposób, że się staje nie do poznania (na przykład Prodigy samplujące Rage Against The Machine — mówię o tym tutaj)

albo dbając o jego „czystość prawną” – w USA tak zwane „clearowanie sampli” czyli dochodzenie do właścicieli i dostawanie ich zgód jest zwykłą częścią robienia płyty.

– „Jak się bierze siedem taktów albo osiem nutek, to można” – jeden z ulubionych mitów rozbijanych na moich szkoleniach. Po prostu bzdura.

– „To wyraz szacunku, powinna się cieszyć z reklamy” – to jest tylko i wyłącznie jej sprawa, z czego będzie się cieszyć 😉 I czy nie wolałaby na przykład hajsu albo chociaż zapytania jej o zdanie i zgodę.

– „Ale ten utwór Edyty i Krawczyka to tak naprawdę cover piosenki Sanjaj me – jak go nagrywali, to tego nie ukrywali — dostali prawa, pewnie zapłacili komu trzeba. Natomiast prawa do napisanej piosenki a prawa do jej WYKONANIA to coś zupełnie innego — prawnie mówiąc Edycie nie chodzi o jej prawa autorskie, tylko prawa pokrewne (można prześledzić amerykańską sprawę Beastie Boys vs flecista „wykorzystany” w kawałku „Pass the Mic” – sprawa nie była z autorem, tylko muzykiem).

– Tym bardziej, że Edyta zanuciła coś, czego w oryginale nie było i to właśnie ta „mruczanka” jest powtarzaną w kółko podstawą „Candy” – więc i o prawach autorskich można by tu zaryzykować rozmowę.

Na argumenty pozaprawne typu „pazerna na dolary” czy „po wirusie artyści żebrają o hajsy ze swoich staroci, zamiast się cieszyć z ich odkurzenia” nawet nie ma sensu odpowiadać. Szkoda, że ktoś w ogóle poświęca czas na takie przykre treści, zamiast spróbować się dowiedzieć. Jak chcesz więcej — zapraszam do ostatnich wpisów!