Czy wiesz, czym zajmuje się broker ubezpieczeniowy? Bo to chyba nie jest aż tak rozpoznawalny zawód. A jednak ciekawy — zobacz, co na ten temat opowie Kasia. A także jak w tę rolę trafiła i dlaczego studia prawnicze nie do końca spełniły jej oczekiwania.

Kasię znam z ELSA, podobnie jak na przykład Olgę (tutaj poprzedni odcinek) i parę innych osób — zobacz całą serię 🙂 Od teraz kursywą „mówię” ja, a bez niej nasza bohaterka. Zapraszam!

Czy idąc na studia prawnicze miałaś pomysł na to co będziesz robić po ich skończeniu?


Nie. Pochodzę z rodziny zupełnie nieprawniczej. Pamiętam, że decyzję, jakie studia wybrać podjęłam dopiero po maturze, na ostatnią chwilę. Przez całe liceum miałam na siebie kilka pomysłów, ale do żadnego z nich nie byłam do końca przekonana. Z racji, że jestem typową humanistką, wybrałam prawo, bo wydawało mi się, że takie studia dadzą mi solidne wykształcenie i podczas nich wyklaruje się mój przyszły zawód. Jak pokazało życie, to założenie okazało się tylko po części prawdziwe.

Dlaczego?


Szybko przekonałam się, że jedyne, na co mogę liczyć, to zdobycie pewnej podstawowej wiedzy teoretycznej. W przeważającej części zajęcia polegały na wysłuchiwaniu wykładów, mniej lub bardziej porywających. Ćwiczeń było bardzo mało, a większość z nich także miało formę wykładową. Wyobraź sobie, że podczas studiów nie napisałam żadnego pisma procesowego! Gdyby nie to, że od początku studiów zaangażowałam się w działalność w ELSA (European Law Students’ Association) nigdy nie byłabym w sądzie! Żeby uzupełnić tę teorię z własnej inicjatywy odbyłam praktyki w sądzie administracyjnym i kancelarii radcy prawnego, aby zorientować się co robić po studiach. Wyjechałam też na Erasmusa do Granady w Hiszpanii, żeby chociaż tak urozmaicić czas studiów i nauczyć się nowego języka (na marginesie – okazało się, że studiowanie prawa w Hiszpanii w zasadzie niczym nie różni się od tego w Polsce). Po powrocie szybko napisałam magisterkę z prawa podatkowego, bo była to chyba jedyna dziedzina, która naprawdę mnie zainteresowała, myślałam o zawodzie doradcy podatkowego. Wtedy też podjęłam decyzję, że na pewno nie pójdę na aplikację. W tym samym czasie pojawiła się też nowa opcja – dowiedziałam się od kolegi o rozpoczynającym się właśnie stażu w firmie brokerskiej w Toruniu. Jak się okazało, od tego stażu rozpoczęła się moja kariera jako brokera ubezpieczeniowego.

Nie jest to powszechnie znany zawód. Czy możesz powiedzieć coś więcej?


Broker ubezpieczeniowy jest – obok agenta – regulowanym pośrednikiem ubezpieczeniowym. Od agenta odróżnia go jednak to, że pozostaje niezależny od jakiegokolwiek zakładu ubezpieczeń. Oznacza to, że tylko od wiedzy i doświadczenia brokera zależy jaką ofertę zarekomenduje klientowi. Co istotne, klientami brokerów są bardzo rzadko osoby fizyczne, lecz w przeważającej części przedsiębiorstwa, samorządy, szpitale itp. Rolą brokera jest nie tyko doprowadzenie do zawarcia umowy, ale szeroko pojęte doradztwo – analiza ryzyka, potrzeb czy wreszcie wsparcie w procesie w likwidacji szkody. Często to broker jest autorem treści umowy ubezpieczenia, skrojonej na miarę dla danego klienta. Z racji wielości obsługiwanych branż, w przypadku dużych firm brokerskich, sami brokerzy specjalizują się np. w prawie zamówień publicznych czy likwidacji szkód. Z tego też względu jest to zawód, gdzie wykształcenie prawnicze na pewno bardzo się przydaje. Aby zostać brokerem trzeba też zdać egzamin przed Komisją Nadzoru Finansowego, który obejmuje zagadnienia z dziedziny szeroko pojętej wiedzy o ubezpieczeniach.

Czym się teraz zajmujesz?


Reprezentuję klientów w procesie likwidacji szkód przed ubezpieczycielami, dbając o to, aby uzyskali oni odszkodowanie zgodne z warunkami umowy, którą zawarli. Idąc do pracy nigdy nie wiem co się wydarzy u moich klientów, z jaką szkodą będę miała do czynienia. Mam już nawet nawyk śledzenia prognoz pogody, ponieważ najczęściej są to szkody żywiołowe, czasami bardzo dotkliwe. Oprócz typowej pracy „w papierach” uczestniczę w oględzinach dużych szkód i prowadzę szkolenia dla klientów różnych branż, stąd praca jest naprawdę urozmaicona i daje mi sporo satysfakcji, gdy z moją pomocą klient uzyska pełne odszkodowanie. Istnieje życie bez aplikacji!

I ja też się zgadzam, że istnieje bez. Może jeszcze parę osób nam o tym opowie 😉