Dziś w całej Polsce rozpoczął się Tydzień Mediacji, którą uważam za wciąż niedocenianą metodę rozwiązywania sporów. Z tej okazji na blogu postanowiłem oddać głos mediatorowi.

Poznajcie zatem Mateusza Gierczaka, którego zresztą wspominałem w tym wpisie. Polecałem tam jego bloga – www.mediatorpowszechny.pl. Mateusz zdecydował się napisać o wzajemnych relacjach sędziów i mediatorów, więc od następnego akapitu oddaję mu „mikrofon”.
Żyjemy w czasach nagonki na sądy i na sędziów. Każdego dnia z telewizji, radia, gazet i billboardów nasze oczy atakują informacje o tym, że sądy są złe, a sędziowie jeszcze gorsi. Naturalnie, w każdym zawodzenie zdarzają się przypadki zachowań nagannych, ale czy jest aż tak źle? Czy w takiej sytuacji sędziowie mogą zostać zastąpieni przez mediatorów? O tym dzisiaj słów kilka.
Na pewno większość z Was wie, kim jest sędzia – ale może warto to doprecyzować. Nas interesuje tutaj przede wszystkim definicja dostępna w słowniku języka polskiego PWN-u, gdzie sędzią jest „osoba powołana do rozpoznawania spraw i wydawania wyroków w imieniu państwa”. Mediatorem jest natomiast „osoba pośrednicząca w sporze, mająca doprowadzić do ugody między spierającymi się stronami”. Mamy tutaj pewne znaczące podobieństwa i jakkolwiek te definicje są w pełni laickie i w żaden sposób nie oddają stopnia skomplikowania obu zawodów, to można już zauważyć początek mojego toku myślenia.
Sądzenie jest czasem nieco niewdzięcznym zawodem, gdzie co najmniej jedna strona postępowania jest niezadowolona, a czasem nawet obie. Mediowanie pomiędzy takimi samymi stronami jest często nacechowanie mniejszym natężeniem negatywnych emocji – może się to wywodzić m.in. z małymi oczekiwaniami wobec mediacji, gdyż ludzie nie znając tej instytucji często nie wiedzą, czego się spodziewać. Ale jednak efekty mogą być podobne, albo nawet lepsze w przypadku mediacji, gdyż jest większa szansa na polubowne zakończenie sporu. Sama ugoda może mieć wiele wersji, gdyż jej treść jej zależna tylko od woli samych stron, gdyż na mediacji nikt nigdy niczego nie narzuca – w przeciwieństwie do postępowania na drodze sądowej. Moc samej ugody zawartej przed mediatorem, po zatwierdzeniu przez sąd, ma również moc orzeczenia sądowego. I tutaj dochodzimy do kolejnego podobieństwa – przed sądem także może dojść do ugody – oczywiście na nieco innych warunkach, przy wyższych kosztach, ale wciąż można dojść do porozumienia. Tutaj jednak się nieco rozmijamy – mimo coraz silniejszej specjalizacji mediatorów w zakresie wiedzy prawniczej wciąż tylko niewielki odsetek mediatorów posiada wykształcenie prawnicze. Z drugiej strony, niestety, na studiach prawniczych i na aplikacji wciąż trudno spotkać się z profesjonalnie poprowadzonymi zajęciami z metod alternatywnego rozwiązywania sporów, a więc i mediacji. W związku z tym, ugody na sali sądowej niejednokrotnie zależą głównie od charakteru danego sędziego oraz jego ciężkiej pracy w zakresie samodoskonalenia się w materii mediacji.
Ale wracając do tytułowego pytania – czy sędziowie mogą zostać zastąpieni przez mediatorów? Moim zdaniem nie, co więcej, nie powinno się to nigdy stać. Mimo pewnych podobieństw i różnic, to są dwie oddzielne instytucje, gdzie mediacje nie mogą działać poprawnie bez sądów. To one sprawują nadzór nad kwalifikacjami mediatorów, których wpisują na listy mediatorów stałych. To sędziowie poddają kontroli merytorycznej ugody zawierane w czasie postępowań polubownych (co jest niezbędne ze względu na wcześniej wspomniany niewielki odsetek mediatorów z wykształceniem prawniczym). Co więcej, mediatorzy nie rozwiążą spraw, gdzie brak jest u stron punktów stycznych, czy też czasem samej woli polubownego rozwiązania sporu, do czego przecież mają prawo.
Podsumowując ten krótki tekst – sądy mogą istnieć bez mediacji, jakkolwiek może to być mniej wygodne, ale mediacja nie powinna istnieć bez sądów. A mediatorzy bez sędziów. Obu instytucjom należy się szacunek – ale jednak sądom nieco większy.
Dzięki za lekturę, pamiętaj o istnieniu alternatywy od długotrwałych procesów sądowych. Wpadaj na bloga Mateusza, a ja zapraszam Cię jeszcze do poznania typów uczestników konferencji.