Równo dwa lata temu na blogu pojawił się pierwszy wpis o RODO. Byłem hipsterem, pisałem o temacie nim to było modne i przed wysypem wszelkiego kalibrów specjalistów i zwyczajnych naciągaczy. Pomyślałem sobie, że dziś warto pokusić się o krótkie podsumowanie.

Pamiętam, że najpierw stworzyłem z góry pięć wpisów i wypuszczałem je regularnie — co znika, co nowego, jakie obowiązki i tak dalej. Brałem pod uwagę, że w przypadku zwiększenia zainteresowania pojawią się dalsze — no cóż, ten ma numer 28 ???? I nie zapowiada się wcale na ostatni.

Co stało się w międzyczasie? Bardzo wiele. Pojawiły się tysiące opracowań i setki szkoleń. Dostałem maila z propozycją szkolenia RODO, gdzie widziałem adresy pozostałych odbiorców. Miałem propozycję zakupu ebooka, którego treść to była kompilacja moich ukradzionych darmowych wpisów.

Po jednym z wielu moich szkoleń z RODO jeden z uczestników zaczął miesiąc później prowadzić własne jako wieloletni znawca. Okazało się, że od lipca mam w ofercie nową usługę — sprzątanie po wdrożeniach RODO przez pseudospeców, którzy zrobili to źle.

Ale chciałem pisać o tym, co stało się w międzyczasie bardziej globalnie i wyszły mi dwa akapity wspomnień. ???? Spójrzmy bardziej ogólnie.

Przede wszystkim — RODO spowodowało, że wątek danych osobowych po prostu trafił do ludzi. Odświeżyło tematy, które istniały od dawna — nieraz wcale nie związane z RODO jako takim, na przykład kwestię art. 10 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną i art. 172 prawa telekomunikacyjnego (no dobra, nie straszę paragrafami — te od spamutelemarketerów).

Pojawiło się mnóstwo absurdów, do których nawet nie ma sensu wracać. I są dalsze — to moje najświeższe odkrycie:

No nic, pomału ludzie oswoją się z tematem i zaczną go rozumieć. Te dwa lata temu miałem też więcej oczekiwań, bo wspólnie z RODO miało wejść rozporządzenie e-privacy — nadal na nie czekamy, choć zapowiada się na wyprzedzenie prac nad nim przez tak zwane ACTA2.

Myślę, że najwięcej zyskaliśmy właśnie na świadomości. Samo RODO — o czym nieraz wspominałem — w wielu miejscach jest mniej rygorystyczne niż na przykład nasza dawna polska ustawa z 1997 roku. Zamieszanie medialne, strach — nawet ta sztucznie tworzona przez niektórych panika — ostatecznie daje efekt wiedzy odnośnie naszych praw i możliwości.

Na szersze podsumowania jeszcze za wcześnie — pewnie pokuszę się o jakieś w maju po roku od „dnia zero”. Dziś tak mnie wzięło na spojrzenie wstecz i wspomnienie, jak edukowałem w temacie w znacznie mniejszym towarzystwie. I nie przestanę — w bieżącej pracy widzę, że jeszcze jest co robić. Do przeczytania!

Dzięki, że mnie odwiedziłeś 🙂

O co chodzi w RODO

Wpis o moich kursach 

Poznaj mnie

KONTAKT

prawo2