Urokiem dzielenia się swoją pracą na zasadach Creative Commons jest bezpośredni kontakt z twórcą czy nieraz nieodpłatność. To takie proste. Oczywiście – tylko do momentu jak nie utrudnia tego nasza ustawa prawo autorskie. A o tym jak utrudnia opowiem w dzisiejszym wpisie.

Przy ekstremalnym podejściu regulacje prawne tylko przeszkadzają w dzieleniu się utworami. Chociaż w praktyce nieraz się przydają – dziś chciałbym wypunktować dwa miejsca, gdzie trochę niepotrzebnie wtrącają się w relację twórcy z odbiorcą.

Usunięte

Na szczęście straciliśmy najbardziej ekstremalny przykład – mam na myśli art. 109 prawa autorskiego. Dotyczył on tabel wynagrodzeń – niby nie powodowały one obowiązku skorzystania z podmiotów zaiksopodobnych, ale… jeśli jakieś postanowienie w umowie było mniej korzystne dla twórcy niż według podanego w tabelach, to wynagrodzenia były dotknięte nieważnością.
No a to chyba jasne, że brak wynagrodzenia jest mniej korzystny od jakiekolwiek wynagrodzenia. Rozumiesz to? Tworzysz coś i nawet odbierają Ci prawo oddania tego za darmo. Dobrze, że ten przepis już uchylono.

Istniejące

Ale nadal dobrze mają się przepisy zlokalizowane w okolicach nr 21 ustawy – chociaż według mnie oba też są pewnymi zaszłościami.

Zacznijmy od tyłu – przepis 21 z jedyneczką u góry. Mówi on w tłumaczeniu na ludzki, że dostawcy kablówki mogą robić reemisje programów z telewizji tylko na podstawie umowy zawartej z – powiedzmy – ZAIKSem. Czyli nie mogliby dogadać się bezpośrednio z każdym poszczególnym uprawnionym do utworów, na przykład teledysków. A zatem nawet jakby chcieć stworzyć “TV Creative Commons” z samymi klipami na tej operującej na bezpośrednim kontakcie z twórcą licencji – i tak prawo zmusza do kontaktowania się przez niechcianego pośrednika.

Druga sytuacja

Powyższy przepis dodany był później, a nieprzypadkowo jest obok “starej” dwuedziestkijedynki. Ona co prawda daje alternatywę między umową z ZAIKS czy bezpośrednią, ale ma też minusy. Po pierwsze – dotyczy tylko opublikowanych “drobnych utworów muzycznych, słownych i słowno-muzycznych”. Po drugie – wprowadza wymóg formy pisemnej, bo inaczej umowa jest nieważna. Umówmy się, że w Creative Commons tej formy nie ma – i wracamy do punktu wyjścia.

Podsumowanie

Nie wydaje mi się, że trzeba tu wiele podsumowywać. Oba przepisy blokują rozwój dzielenia się utworami przez twórców, więc warto postulować ich usunięcie.

Jeśli chcesz, możesz u mnie zobaczyć na czym polegają licencje creative commons czy skąd brać darmowy kontent – także w formie filmu.