Ta książka jest tak dobra, że od razu zacząłem pożyczać ją wszystkim w swoim otoczeniu i zmuszać ich do lektury. Przepraszam wszystkich, których nią zamęczałem i egzaminowałem ze stanu przeczytania. Jednocześnie wiem, że nie żałują. I to jedna z najlepszych rzeczy jaką — podobnie jak ja — przeczytali kiedykolwiek

Właśnie z powodu takiego nawracania mojego otoczenia na tę świetną lekturę recenzja tutaj pojawia się w grudniu, chociaż książkę skończyłem czytać w październiku. A otrzymałem ją chwilę wcześniej w ramach mojej współpracy z Wolters Kluwer i przeczytałem niemal od razu, bo z łatwością mnie zaangażowała.

”Przyszłość zawodów” jest analizą naukową tego, jaki wpływ będzie miała technologa na pracę osób określanych profesjonalistami. Czyli przykładowo nauczycieli, lekarzy i innych osób, którym zwykle płacimy za analizę opartą na ich specjalistycznej wiedzy. Nietrudno się domyślić, że w gronie tych zawodów znajdziemy również prawników. Co więcej, niejednokrotnie są wyodrębnieni również doradcy podatkowi czy audytorzy.

No i ja wiem, że przeczytanie czegoś określonego przeze mnie przed chwilą jako „analiza naukowa” na pierwszy rzut ucha może nie brzmieć jakoś super zachęcająco 😉

Uwierz mi. 

W początkowej części książka zadaje ciekawe pytania o to, skąd właściwie wzięło się zaufanie określonym grupom osób i pozwolenie im na pewien monopol wiedzy. Co więcej, robi to tak, jak lubię ja przy okazji audytów RODO — nie zadowala się odpowiedziami w rodzaju „to już tak było, jak przyszedłem”. Albo „tak było od zawsze”.

Już samo to podważenie ciągnącego od niepamiętnych czasów w porządku potrafi być w wielu miejscach szokujące. A to dopiero początek! Chwilę później szok jest już gwarantowany. Dowiesz się, jak technologia już w tej chwili wkracza w działalność różnego rodzaju specjalistów. W kolejnym akapicie podam ci kilka przykładów, z których część może wydać Ci się oczywista. 

Pojemnik na leki, który monitoruje ich stosowanie i przypomina użytkownikowi, a lekarza i farmaceutę zawiadamia o potrzebie uzupełnienia. Aplikacje przypominające o modlitwie i wskazujące kierunek do Mekki lub Jerozolimy i „religijne” portale randkowe. Więcej wejść na BuzzFeed niż New York Times. Automatycznie wypełniające się PITy i wystarczy je zatwierdzić. Architektura projektowana przez komputery, której człowiek fizycznie nie byłby w stanie obliczyć

Po takiej rozgrzewce może być już tylko lepiej. Autorzy przewidują, w którą stronę pójdzie dalsza relacja pomiędzy specjalistami i technologią. Moim zdaniem robią to niesamowicie trafnie. I nieustannie opierając się na wiarygodnych badaniach naukowych. Przykładowo przewidują, jakie będą pojawiać się pytania i obawy ze strony głównych zainteresowanych. A także jakby „z góry” na nie odpowiadają.

Sama prawda.

Obawy zresztą już zaczynają pomału się wychylać. Widzę je jako prawnik oceniający pitche prawniczych startupów czy mentor na hackathonach. Jednocześnie używając narzędzi takich jak chociażby InteliLex jako “early adopter” mogę śmiało stwierdzić, że obawy nie mają podstaw.

Nie należy bać się technologii, ponieważ może ona być dla nas nie zagrożeniem, tylko źródłem ułatwień. W sumie przykładu nie musiałbym szukać daleko, bo przecież tak naprawdę nie „piszę” tej recenzji — dyktuję. I nie jest to pierwszy tak zrobiony wpis tutaj! 

Aby używać odtwarzacza, niezbędne jest wyrażenie zgody na przechowywanie plików cookies powiązanych z usługami odtwarzaczy. Szczegóły: polityka prywatności.
Tak, zgadzam się.
” Buy it, use it, break it, fix it,
Trash it, change it, mail, upgrade it,
Charge it, point it, zoom it, press it,
Snap it, work it, quick, erase it”

Ale autorzy omawianej dzisiaj przeze mnie książki swoich trafnych przewidywania przyszłości nie poszli tylko tak blisko, czyli do samych obaw. Oni mówią, jakiej modyfikacji ulegną istniejące zawody oraz jakie nowe najprawdopodobniej zaraz powstaną. Dlatego lekturę tej książki polecam wszystkim, którzy z chęcią czytali moje wpisy o innych od aplikacji możliwych ścieżek kariery (swoją drogą wkrótce dalsze części).

Takie nowe zawody to choćby empatyzerzy, którzy będą czuwać nad wprowadzeniem czynnika ludzkiego w tę trudną machinę. Albo analitycy procesów odpowiedzialni za spinanie różnych niezależnych procedur w całość. Czy po prostu inżynierzy systemów, co wcale nie musi wprost oznaczać wiedzy technicznej. 

Przykład subtelnego poczucia humoru autorów.

Trudno jest mi nie pisać o tej książce w samych superlatywach. To jedna z dwóch, które najbardziej zostały mi w głowie w tym kończącym się roku (druga to „Factfulness” z polecenia Janiny). Właściwie nie ma żadnych wad. Jest napisana niesamowicie rzetelnie i w zasadzie nie ma tam stwierdzenia lub faktu, które nie byłyby czymś poparta. Jednocześnie — wbrew swojemu naukowemu charakterowi — jest przyjemna i ciekawa (cytaty z Monthy Pytona). A co do cytatów…

“Przyszłość już nadeszła. Po prostu nie jest jeszcze równomiernie rozłożona.”. William Gibson

Jeśli chcesz, żeby przyszłość zaskoczyła się trochę mniej — przeczytaj koniecznie. A tak naprawdę powinien przeczytać tę książkę każdy. Masz link.